long story short:
Zaczęło się od cieknącej pompy, z racji tego że nastał nowy rok chciałem zrobić buni prezent i zregenerować pompę, a przy okazji (z racji że była niedawno kupiona) zafundować jej zestaw pozakupowy, czyli sumarycznie:
- regeneracja pompy
- wymiana pasków + rolki + napinacz
- wymiana oleju + filtr + odma
- wymiana wężyków podciśnieniowych
- wymiana filtru paliwa
i coś tam jeszcze z pierdół by się znalazło.
A teraz do rzeczy (cały opis znam z opowiadań mechanika):
Po poskładaniu wszystkiego odpaliła od strzała i wszystko ładnie działało (że tak powiem rozpływali się nad tym jak ładnie chodzi). Postawili ją przed warsztatem żeby sobie pochodziła (odpowietrzanie po wymianie płynu chłodzącego) i tak po ok 2h coś ***... strzeliło - odgłos jakby strzelił wąż od turbo i zaczęła nierówno chodzić. Wstępna diagnoza - nie pali pierwszy cylinder. Po pracy wpadłem na chwilę zobaczyć na własne oczy jak to wygląda no i faktycznie miota silnikiem jak szatan. Mechanik stwierdził że najprawdopodobniej poleciał wtryskiwacz (jak w końcu dostał normalne ciśnienie z pompy, a ciekła już naprawdę mocno). Podpiąłem INPE (niestety z nerwów zapomniałem zrobić screen'y) i żadnych błędów nie było, a zerkając na korekty wtrysków na pierwszym cylindrze była praktycznie stała +7 a na pozostałych od 0 do -6. Teraz nie chodzi mi o obarczanie winą mechanika, tylko o znalezienie jakiegoś punktu zaczepienia czy to podejrzenie jest słuszne lub czy mogą być jakieś inne powody (zanim utopię kasę w sprawdzanie zbędnych rzeczy).
Mały upadate:
Wtrysk z cylindra pierwszego był w serwisie Boscha na sprawdzeniu i jest ok
